co to znaczy pogrążyć się w czarnej rozpaczy

Tłumaczenie hasła "pogrążyć" na niemiecki . eintunken, entrücken to najczęstsze tłumaczenia "pogrążyć" na niemiecki. Przykładowe przetłumaczone zdanie: A czy z twoich obserwacji wynika, iż ludzie w nich pogrążeni są naprawdę szczęśliwi? ↔ Kannst du feststellen, daß Menschen, die solch ein Leben führen, wirklich glücklich sind? Pogrążyć się. ‘zająć się czymś bez pamięci, całkowicie oddać się jakiemuś zajęciu’; zwrot; Jeśli na przykład trafi do moich rąk dobra książka lub ciekawe pismo, mogę i trzy dni leżeć na brzuchu pogrążona w czytaniu, nie jedząc (od czasu do czasu wystarczy mi byle co przełknąć i popić), nie sprzątając. Look up the Polish to Spanish translation of pogrążyć in the PONS online dictionary. Includes free vocabulary trainer, verb tables and pronunciation function. Barwa czarna – najciemniejsza z barw. W teorii oznacza całkowity brak światła widzialnego odbijanego przez ciało przy oświetleniu dowolnym światłem widzialnym. W praktyce miejsce tak ciemne, że poprzez kontrast z resztą otoczenia nie można określić jego barwy z powodu niedoboru światła z tego kierunku [2]. Praktycznie ciała (prościej - przejąć sie czymś bardzo) "Pogrążyć się w czarnej rozpaczy" - przejąć sie czymś, być z tego powodu smutnym, przygnębionym "Komuś jest ciężko na sercu" - mieć wyrzuty sumienia nonton drama korea the real has come sub indo. Odpowiedzi Bądź pierwszą osobą, która udzieli odpowiedzi! Twoja odpowiedź pomoże także innym użytkownikom. Uważasz, że ktoś się myli? lub Zadedykowałabym tym, którzy czekali na tę część, ale wybaczcie, iż nie zrobię tego, ponieważ to nie jest miniaturka godna dedykacji. You're a hard man to love and I'mA hard woman to keep track ofYou like to rage, don't do thatYou want your way, you make me so mad _____________________________________________________________________ - Panno Granger… - Ton słów wypowiedzianych przez czarnowłosego powiedział jej wszystko. Hermiona zaczęła się cofać, uświadamiając sobie to, co właśnie zaszło tutaj. W tym salonie. W tej szkole. W innym kraju. Z nauczycielem, po którym nigdy nie spodziewałaby takiej pasji w pocałunku. Szybko wycofała się z pokoju, a zamykając drzwi, oparła się o nie dysząc ciężko. Severus natomiast nie mógł uwierzyć w to, co właśnie się stało. Stracił kontrolę, przez jeden, głupi incydent. Otworzył okno i wpuścił do środka sowę, z listem w dziobie. Odwiązał pismo, pogłaskał płomykówkę, wyczarował dla niej wodę. List zaadresowany był do jego uczennicy. Położył go na stole. Nie ma szans, że wejdzie tam teraz. Nie ma szans, że będzie potrafił patrzeć na nią normalnie, nie czując jej ciała tuż przy swoim. Nie ma szans, że kiedy spojrzy na jej usta, nie będzie pamiętał ich dotyku. * * * Powrót do Hogwartu oznaczał zderzenie się z rzeczywistością. Wszystko było znów takie samo. Chociaż nie. W życiu Hermiony Granger zmieniło się bardzo wiele. Nie potrafiła już bez opamiętania zagłębiać się w grube tomiska. Było jej ciężko zjeść całe śniadanie. Z trudnością przychodziło również zasypianie. Każde spojrzenie na profesora wywoływało zimny dreszcz, przechodzący przez całą długość pleców. A gdy prawie czarne oczy wpatrywały się w jej, serce niemal stawało w miejscu. Kilka najbliższych przyjaciół domyślało się, iż coś w trakcie tego wyjazdu musiało się zdarzyć. Hermiona była po prostu inna. Zamyślona, czasem wzdychała ciężko, nawet jeśli sytuacja tego niekoniecznie wymagała. Była nieobecna i często próbowała wykręcić się z Eliksirów, co nie zawsze się jej udawało. Na szczęście dla panny Granger, do końca roku szkolnego pozostały dwa zalane czerwcowym słońcem tygodnie. Hermiona odliczała sekundy do tej upragnionej chwili, gdy po raz ostatni spojrzy na swojego profesora i wyrzuci go ze swoich myśli, snów, a przede wszystkim serca. Naprawdę, nigdy, ale to nigdy nie spodziewałaby się tego, że zakocha się w nauczycielu, na dodatek Severusie Snapie. Może była młoda, może była głupia, ale chciała nacieszyć się jego widokiem przez te ostatnie dni, by na zawsze wyrył jej się w pamięci widok czarnych szat łopotających wokół bulgoczących wściekle kociołków. Wciąż pamiętała, jak zadziałał na nią pamiętny pocałunek. Chciała zrobić to jeszcze raz. Dlatego w jej sprytnej głowie zrodził się niecny plan. Plan, który wymagał dopracowania. Plan, który dawał jej zajęcie i nadzieję. * * * - Nie uważacie, że Hermi jest jakaś dziwna ostatnio? – spytał Ron, gdy wspólnie z Harrym i Ginny jedli kolację w Wielkiej Sali. - Też to zauważyłem – powiedział ściszonym głosem Harry. – Przez pierwszą część półrocza była taka nieobecna, a teraz, nagle, jakby wróciła do żywych. – Westchnąwszy teatralnie wrócił do swojej kanapki. - Ale Wy jesteście niemożliwi – syknęła cicho Ruda. – Zobaczycie, że pewnego dnia będziecie bardzo, ale to bardzo żałować, że nie spędziliście z nią ostatnich chwil w szkole. – Widząc nic nie rozumiejące miny chłopaków, dodała – Pamiętajcie, że Hermiona, to wyjątkowa dziewczyna i na pewno ułoży sobie życie z wyjątkowym facetem, zapewne kimś, z kim nigdy nie spodziewalibyście się jej zobaczyć. Po tych słowach Gin wstała, zostawiając oniemiałych chłopaków samych. - Że co? – spytał głupkowato Ron kilka sekund póżniej. - Ja ich nigdy nie zrozumiem… * * * Hermiona była gotowa. Dopięła wszystko na ostatni guzik. Za chwilę okaże się, czy uda jej się złapać ulotne szczęście, czy pogrążyć się w rozpaczy. Z nerwów nie zjadła nic na obiad. Nazajutrz odbędzie się uczta pożegnalna i uczniowie opuszczą szkołę, a dzisiejszy wieczór, był jej jedyną i ostatnią szansą. Z miękkimi nogami skierowała się do Lochów, siedziby profesora. Kiedy była u drzwi gabinetu, powiedziała sobie:”albo teraz albo nigdy” i zapukała trzęsącymi się rękoma do drzwi. A co, jeśli się nie uda? A co, jeśli on ją odtrąci, bądź powie, że powinna się leczyć? No cóż, raz się żyje. Nie można zawsze być Hermioną Granger, najmądrzejszą czarownicą swoich czasów. Serce trzepotało mocno w piersiach dziewczyny, gdy popchnęła czarne drzwi. Profesor siedział pochylony nad biurkiem, a kiedy weszła, burknął tylko ciche: „słucham?”. No, to przedstawienie się zaczyna. * * * - Dobry wieczór, panie profesorze – na dźwięk tego głosu, ciało Severusa zesztywniało. Czego u diabła, szukała tu ona o tej godzinie? - Słucham, panno Granger. – Odrzekł spokojnie, nie podnosząc wzroku znad papierów, które nagle straciły ważność. - Bo widzi profesor, ja mam pewien problem. – Zrobiła pauzę, a on uniósł głowę, widząc, że Gryfonka rozsiadła się w fotelu naprzeciwko, skąd miał doskonały widok na jej nogi. Merlinie, robił się coraz gorszy. – Ostatnio odkryłam, że chyba się zakochałam w chłopaku i stwierdziłam, że potrzebuję rozmowy. Tak, Serverus Snape właśnie dostał zawału, wylewu i arytmii serca jednocześnie. Nie. No kurwa nie. Musiała przyjść z tym do niego? - I stwierdziłam, że to właśnie profesor, jest odpowiednią osobą, by porozmawiać o tym ze mną. - Panno Granger, uważam, iż żeńska część grona pedagogicznego lepiej wypełni to zadanie. – Oznajmił zdenerwowany do granic możliwości nauczyciel. - Ależ profesorze, jako mężczyzna, pańskie zdanie lepiej mi się przyda. – Severus miał ochotę wyrzucić ją i jej bezczelność za drzwi lub najlepiej rzucić ją na łóżko. - Bo widzi profesor – kontynuowała dziewczyna – myślę, że ten chłopak nie zauważa mojego istnienia. – Westchnęła ciężko. – Staram się jak mogę, ale on całkowicie mnie ignoruje – oburzenie wyryło się w jej czekoladowych oczach. – Jak pan sądzi, co mogę zrobić, żeby pokazać mu, że naprawdę mi się podoba? Mężczyzna wgniatał całe swoje ciało w fotel. Postarał się rozluźnić napięte mięśnie, po czym wstał, ostrożnie stawiając kroki. Kompletnie nie wiedział, co odpowiedzieć tej Granger. Po cholerę tu przyszła? Czy jego kreowany przez lata wizerunek kompletnie jej nie obchodził? Absurd… A może, dziewczyna robi to specjalnie. Przecież żaden by się jej nie oparł, a jeśli by to zrobił, to jest konkretnym głupcem. Czy Granger zawsze zakłada takie krótkie spódniczki? Podejrzane. - Panno Granger, proszę wstać. – Powiedział Severus, mściwie się uśmiechając. Och, zaraz pokaże jej, co to znaczy zadzierać z prawdziwym Ślizgonem. Pokonał dzielące ich kroki i zdecydowanie przycisnął swoje wargi do jej ust. Włożył w pocałunek całe swoje doświadczenie i miłość do tej kobiety. Tak, kochał Hermionę Granger. - Panie profesorze! – krzyknęła cicho uczennica z uśmiechem. - Już niedługo, mój mężu! – powiedział rozbawiony nauczyciel. Oboje zaśmiali się w głos. 3 lata później - HERMIONA! – krzyknął oburzony mężczyzna, patrząc jak jego żona niesie jakieś pudło z książkami. – Nie wolno Ci nosić, odłóż to w tej chwili. - Ale skarbie, to nie jest ciężkie – odpowiedziała z dobrodusznym uśmiechem. - Ja Ci dam, nie dyskutuj ze mną. Ciąża to nie są przelewki – powiedział groźnym tonem, na co pani Snape tylko westchnęła, odkładając bagaż na ziemię. – I żeby mi to było ostatni raz. – Rzekł z zadowoleniem Severus, po czym porwał małżonkę w objęcia tak, jak będzie to robił jeszcze wiele, wiele razy, aż do końca swoich dni. __________________________________________________________________ Witam! Z góry przepraszam za to, że trwało to tak długo, za to, że zapewne wiele osób zawiodę tą częścią miniaturki, za to, że nie komentowałam przez jakiś czas Waszych notek. Przepraszam. Z pytaniami zapraszam tu: ASK. Pozdrawiam wszystkie czytelniczki mocno! L. ;** magda61826 zapytał(a) o 17:50 co znczy Pogrążyć się w czarnej rozpaczy 1 ocena | na tak 100% 1 0 Odpowiedz Odpowiedzi creative345 odpowiedział(a) o 17:51 stać się nieszczęśliwym, żałować czegoś, być załamanym 2 0 magusia555 odpowiedział(a) o 12:47 być przygnębionym, smutnym ; nie dopuszczać do siebie pozytywnych myśli ^.^ mam nadzieję, że pomogłam 0 0 Fighel odpowiedział(a) o 16:26 Pogrążyć się w czarnej rozpaczy znaczy że komuś jest niezmiernie smutno i nad tym ubolewa przykład Ostatnio umarł mój bliski więc pogrążyłem się w czarnej rozpaczy . 0 0 Uważasz, że ktoś się myli? lub BIAŁE I CZARNE. (1764.) Wszyscy, w prowincyi Kandahar [1], znają przygodę młodego Rustana. Był jedynym synem miejscowego mirzy; to coś tak jak u nas margrabia, albo baron u Niemców. Mirza, jego ojciec, posiadał ładny majątek. Młody Rustan miał się żenić z jakąś panienką czy mirzówną tej samej rangi. Obie rodziny pragnęły tego gorąco. Miał się stać pociechą rodziców, dać żonie szczęście i samemu znaleść je przy niej. Ale, na nieszczęście, ujrzał księżniczkę Kaszmiru na jarmarku w Kabul. Jestto jarmark o wiele bardziej uczęszczany niż jarmarki w Bassorze i Astrachanie; i oto dlaczego stary książę Kaszmiru przybył nań ze swoją córką. Stracił dwie najrzadsze sztuki ze swego skarbca: jedna, to dyament wielkości dużego palca; na dyamencie tym córka jego wyryta była z całym kunsztem który Hindusi posiadali wówczas i który się później zatracił; drugą był dziryt, który sam z siebie bieżał gdzie się chciało; co jest rzecz niezbyt nadzwyczajna u nas, ale była nadzwyczajna w Kaszmirze. Fakir Jego Wysokości skradł te dwa klejnoty i zaniósł je księżniczce. „Pilnuj troskliwie tych dwóch klejnotów, rzekł; los twój od tego zależy“. Odszedł, i odtąd już go nie widziano. Książę Kaszmiru, w rozpaczy, postanowił sprawdzić na jarmarku w Kabul; czy, wśród kupców ściągających tam ze wszystkich stron świata, nie znajdzie się taki, który znalazł jego broń i dyament. Zwykł był brać z sobą córkę w każdą podróż. Miała dyament dobrze schowany w zapasce; co się tyczy dzirytu, nie mogąc go tak dobrze ukryć, schowała go pilnie w Kaszmirze w wielkim chińskim kufrze. Rustan i ona ujrzeli się w Kabul; pokochali się z całą szczerością swego wieku, z całą namiętnością tamecznego klimatu. Jako zakład miłości, księżniczka dała mu swój dyament, kiedy zaś odjeżdżała, Rustan przyrzekł odwiedzić ją tajemnie w Kaszmirze. Młody mirza miał dwóch ulubieńców, którzy mu służyli za sekretarzy, koniuszych, marszałków dworu i pokojowców. Jeden nazywał się Topaz: był piękny, kształtny, biały jak Czerkieska, łagodny i usłużny jak Armeńczyk, roztropny jak Grek. Drugi zwał się Heban: był to bardzo ładny murzyn, żywszy, obrotniejszy niż Topaz: nic dlań nie było za trudne. Rustan zwierzył im swój zamiar. Topaz silił się go odwieść oględną perswazyą, jak sługa który nierad sprzeciwia się panu; przedstawiał mu wszelako wszystko na co się waży. Czy godzi się pogrążyć dwie rodziny w rozpaczy? wbijać nóż w serce rodziców? Zachwiał Rustana w zamyśle; ale Heban umocnił go i usunął wszystkie skrupuły. Młody człowiek nie miał pieniędzy na tak długą podróż; roztropny Topaz nie byłby mu się starał o pożyczkę; Heban zaradził na to. Ściągnął zręcznie dyament swego pana, kazał sporządzić zupełnie podobny który włożył go na miejsce tego, prawdziwy zaś dał w zastaw jakiemuś Ormianinowi, za kilka tysięcy rupii. Skoro młody margrabia miał rupie w kieszeni, wnet przygotowano wszystko do wyjazdu. Obarczono słonia pakunkami; oni siedli na konie. Topaz rzekł: „Pozwoliłem sobie odwodzić pana od zamiaru; ale, powiedziawszy swoje, winienem słuchać; jestem pańskim sługą, kocham pana, pójdę za panem na kraj świata. Ale poradzimy się w drodze wyroczni, która jest o dwie mile stąd“. Rustan zgodził się. Wyrocznia odpowiedziała: „Jeżeli pójdziesz na wschód, znajdziesz się na zachodzie“. Rustan zgoła nie rozumiał tej odpowiedzi. Topaz twierdził, że nie zawiera ona nic dobrego, Heban, zawsze usłużny, tłómaczył ją pomyślnie. Była jeszcze druga wyrocznia, w Kabul; udali się do niej. Wyrocznia odpowiedziała w te słowa: „Jeżeli posiędziesz, nie będziesz posiadał; jeśli będziesz zwycięzcą, nie zwyciężysz; jeśliś jest Rustanem, nie będziesz nim“. Ta wyrocznia zdała się jeszcze ciemniejsza od tamtej. „Uważaj panie, powiadał Topaz. — Nic się pan nie bój“, zapewniał Heban: i ten sługa, jak można się domyślać, miał zawsze słuszność w oczach pana, ile że podsycał jego żądzę i nadzieję. Opuściwszy Kabul, jechali wielkim lasem; siedli na trawie, aby się pokrzepić i popaść konie. Już miano zdjąć juki ze słonia, który niósł na grzbiecie obiad i nakrycie, kiedy się okazało że Topaz i Heban znikli z karawany. Wołają ich, las rozbrzmiewa imionami Hebana i Topaza. Służba szuka na wszystkie strony i napełnia las wołaniem: ani widu ani słychu. „Widzieliśmy, powiadają Rustanowi, jedynie sępa który bił się z orłem i wydzierał mu wszystkie pióra“. Opis tej walki obudził ciekawość Rustana; udał się pieszo we wskazane miejsce, nie ujrzał ani sępa ani orła, ale ujrzał swego słonia, jeszcze objuczonego tobołami, na którego nacierał wielki nosorożec. Jeden uderzał rogiem, drugi trąbą. Na widok Rustana, nosorożec ustąpił pola; odprowadzono do obozu słonia, ale okazało się że konie znikły. „Dziwne rzeczy zdarzają się w lesie w czasie podróży“, wykrzyknął Rustan. Służba rozglądała się wylękniona, pan zaś był w rozpaczy, iż stracił równocześnie konie, swego drogiego murzyna, i roztropnego Topaza, którego lubił zawsze, mimo że nigdy nie był jego zdania. Pocieszał się nadzieją, że znajdzie się niebawem u stóp księżniczki Kaszmiru, kiedy spotkał dużą zebrę, którą krzepki i groźny pachołek okładał rzęsiście kijem. Niemasz nic piękniejszego, rzadszego, chybszego w biegu nad taką zebrę. Na zdwojone ciosy gbura, zwierzę odpowiadało wierzganiem zdolnem wyrwać drzewo z korzeniem. Młody mirza wziął oczywiście stronę zebry, ile że było to śliczne bydlątko. Pachoł uciekł, mówiąc do osła: „Zapłacisz mi za to“. Czworonóg podziękował wybawcy w swoim języku, zbliżył się, dał się popieścić i odwzajemnił pieszczoty. Rustan, podjadłszy, siada na zebrę i wędruje do Kaszmiru, wraz ze sługami, którzy dążyli za nim, jedni pieszo, drudzy jadąc na słoniu. Zaledwie dosiadł zebry, zwierzę, zamiast dążyć drogą do Kaszmiru, nawróciło do Kabul. Daremnie jeździec ściąga cugle, zrywa, ściska kolana, bodzie ostrogą, zwalnia cugle, znów ciągnie, okłada trzciną z prawej i z lewej, uparte zwierzę biegnie wciąż do Kabul. Rustan poci się, miota, wpada w rozpacz, kiedy, naraz, spotyka handlarza wielbłądów, który powiada: „Widzę, że pan masz bardzo szkodliwego wierzchowca, który cię niesie gdzieindziej niż pragniesz; jeżeli mi ustąpisz tę zebrę, dam panu jednego z moich czterech wielbłądów do wyboru“. Rustan dziękuje Opatrzności, że mu zsyła tak korzystną zamianę. „Jakże się mylił Topaz, powiada, wróżąc że moja podróż będzie nieszczęśliwa“. Siada na najpiękniejszego wielbłąda, trzy inne dążą za nim; dogania swą karawanę w przeświadczeniu iż bieży prosto ku szczęściu. Ledwie ujechał jakie cztery mile perskie, zatrzymał go głęboki, szeroki i bystry potok, spadający ze skał białych od piany. Oba brzegi tworzyły strome przepaście, od których widoku wzrok się ćmił i serce mdlało. Żadnego sposobu aby przebyć potok, żadnej drogi na prawo ani na lewo. „Zaczynam się obawiać, rzekł Rustan, że Topaz słusznie ganił mą podróż i że źlem uczynił podejmując ją; gdyby chociaż był tutaj, mógłby mi dać jaką dobrą radę. Gdybym miał Hebana, pocieszyłby mnie, znalazłby jaki sposób, ale wszystkiego mi zbywa“. Pomięszanie małej gromadki zdwoiło jeszcze jego kłopot. Zapadła ciemna noc; spędzili ją na lamentach. Wreszcie, zmęczenie i przygnębienie uśpiły zakochanego wędrowca. Budzi się o świcie i widzi piękny marmurowy most rzucony z jednego brzegu na drugi. Wykrzykom, słowom zdumienia i radości nie było końca. „Czy podobna? czy to sen? co za cud! co za czasy! czy odważymy się przejechać!“ Cała gromadka klęka, to znów wstaje z klęczek, zbliża się do mostu, całuje ziemię, spogląda w niebo, wyciąga ręce, stawia nogę ze drżeniem, idzie, wraca, staje w zachwycie; a Rustan powtarza: „Tym razem, niebo mi sprzyja: Topaz plótł sam nie wie co; wyrocznie były życzliwe; Heban miał słuszność, ale czemu go tu niema! Ledwie gromadka przebyła strumień, most wali się do wody ze straszliwym hałasem. "Szczęście! szczęście! wykrzyknął Rustan; Bogu niech będzie chwała! niebo niech będzie błogosławione! nie chce abym wracał do ojczyzny, gdzie byłbym jedynie zwykłym szlachcicem; chce bym zaślubił przedmiot mej miłości: będę księciem Kaszmiru; w ten sposób, posiadając mą ukochaną, nie będę posiadał mego małego lenna w Kandaharze; będę Rustanem i nie będę, ponieważ zostanę wielkim władcą. Oto znaczna część wyroczni tłómaczy się jasno na mą korzyść; reszta wyłoży się tak samo. Szczęście, szczęście! Ale czemu Hebana niema przy mnie? żal mi go tysiąc razy więcej niż Topaza“. Przebył jeszcze kilka mil bardzo wesoło; ale na schyłku dnia, pasmo gór bardziej stromych niż mur forteczny a wyższych od wieży Babel gdyby była skończona, zamknęło zupełnie drogę wylękłej karawanie. Wszyscy krzyknęli: „Bóg chce abyśmy zginęli tutaj! Strzaskał most jedynie poto, aby nam odjąć wszelką nadzieję powrotu, wzniósł górę jedynie poto aby nam przeciąć wszelką drogę naprzód. O Rustanie, o nieszczęsny margrabio! nie ujrzymy nigdy Kaszmiru! nie wrócimy nigdy do ziem Kandaharu“. Piekący ból, głębokie przygnębienie, zajęły, w duszy Rustana, miejsce nieumiarkowanej radości i nadziei. Już nie tłómaczył sobie proroctw na swoją korzyść. „O nieba! o Boże miłosierny! czemuż straciłem mego druha Topaza“. Gdy wymawia te słowa, wydając głębokie westchnienia i lejąc łzy w otoczeniu zrozpaczonych sług, góra otwiera się nagle u samej podstawy: długi sklepiony korytarz, oświecony setką tysięcy pochodni, jawi się olśnionym oczom. Rustan wydaje okrzyk, ludzie jego padają na kolana, przeginają się ze zdumieniem wstecz, krzycząc: „Cud!“ i powiadając : „Rustan jest ulubieńcem Wisznu[2], ukochanym przez Brahmę, będzie panem świata“. Sam Rustan wierzył w to; był jak nieprzytomny, w głowie mu się kręciło. "Ach, Hebanie, mój drogi Hebanie, gdzieżeś jest? czemu nie jesteś świadkiem wszystkich tych cudów? w jaki sposób cię straciłem? Piękna księżniczko Kaszmiru, kiedyż ujrzę twoje wdzięki? Zapuszcza się ze służbą, słoniem, wielbłądami, w skalisty kurytarz; przebywszy go, znalazł się na łące usianej kwiatami, okolonej strumieniem: na kraju łąki widniały cieniste aleje ciągnące się w dal; na końcu tych alei, rzeka, wzdłuż której wznoszą się setki ślicznych domków wśród rozkosznych ogrodów. Rustan słyszy wszędzie dźwięki głosów, instrumentów; widzi pląsy, spieszy aby przebyć most rzucony przez rzekę, pyta pierwszego spotkanego człowieka co to za kraj. Zagadnięty odpowiada: Jesteś w krainie Kaszmiru; widzisz oto mieszkańców oddanych weselu i uciechom. Obchodzimy zaślubiny naszej pięknej księżniczki; wychodzi za pana Barbabu, któremu ojciec ją przyrzekł. Niech Bóg darzy ich wiecznotrwałem szczęściem!“ Na te słowa, Rustan padł zemdlony; szlachcic kaszmirski myślał że cierpi na wielką chorobę; kazał go zanieść do swego domu, gdzie Rustan długo leżał bez zmysłów. Posłano po dwóch najbieglejszych lekarzy: zmacali puls chorego, który, odzyskawszy nieco przytomności, szlochał, przewracał oczyma i wołał co chwilę: „Topazie! Topazie! jakżeś miał słuszność!“ Jeden z lekarzy rzekł do kaszmirskiego szlachcica: „Poznaję z akcentu, że ten młodzieniec jest z Kandahar; klimat tego kraju nie służy mu, trzeba go odesłać do domu. Widzę z jego oczu że oszalał; powierzcie mi go, odwiozę go do ojczyzny i uleczę go“. Drugi lekarz twierdził, że jest chory tylko ze zgryzoty; że trzeba go zawieść na wesele księżniczki i dać mu się wytańczyć. Podczas gdy się naradzali, chory odzyskał siły. Odprawiono lekarzy i Rustan został sam z gospodarzem. „Panie, rzekł, daruj żem zemdlał w twojej obecności; wiem że to niegrzecznie; błagam, zechciej pan przyjąć mego słonia w odpłatę względów którymi mnie zaszczyciłeś“. Opowiedział następnie wszystkie swe przygody, nie wspominając wszelako nic o celu podróży. „Ale, w imię Wisznu i Bramy, rzekł, powiedz mi, kto jest ów szczęsny Barbabu, który zaślubia księżniczkę, czemu ojciec jej wybrał go za zięcia i czemu księżniczka przyjęła go za małżonka? — Cudzoziemcze, rzekł mieszkaniec Kaszmiru, księżniczka zgoła nie przyjęła Barbabu; przeciwnie, zalewa się łzami, podczas gdy cały kraj święci jej zaślubiny; zamknęła się w wieży i nie chce zgoła widzieć zabaw które dla niej zgotowano“. Słysząc te słowa, Rustan uczuł że życie mu wraca; świeże kolory, które spłoszyła boleść, wystąpiły znów na twarz. „Powiedz mi, proszę, panie, czemu książę Kaszmiru upiera się aby wydać córkę za jakiegoś Barbabu, skoro ona go nie chce? — Oto czemu, odparł gospodarz. Czy wiadomo ci, że nasz dostojny książę zgubił wielki dyament oraz dziryt, na których mu bardzo zależało? — Wiem, oczywiście, rzekł Rustan. — Dowiedz się tedy, że nasz książę, w rozpaczy iż nie ma żadnej wieści o swoich klejnotach, naszukawszy się ich długo po całej ziemi, przyrzekł córkę temu, kto mu odniesie jeden lub drugi. Przybył więc Barbabu, niosąc dyament, i jutro ma zaślubić księżniczkę“. Rustan zbladł, wyjąkał podziękowanie, pożegnał gospodarza, i pomknął na dromaderze do stolicy, gdzie miała się odbyć uroczystość. Przybywa do pałacu, powiada że ma ważne rzeczy do zwierzenia, prosi o posłuchanie. Odpowiadają mu, że książę zajęty przygotowaniami do wesela. „Właśnie dlatego, odpowiada, chcę z nim mówić“. Najjaśniejszy, mówi, niechaj Bóg wieńczy wszystkie twoje dni chwałą i wspaniałością! zięć twój jest hultajem. — Jakto hultajem! Jak śmiesz? Czy tak mówi się do księcia Kaszmiru o zięciu z jego wyboru? — Tak, hultajem, odparł Rustan, i aby tego dowieść Waszej Dostojności, oto twój dyament. Książę, zdumiony, porównuje oba dyamenty, że zaś nie znał się na tem ani trochę, nie mógł powiedzieć który jest prawdziwy. „Oto dwa dyamenty, rzekł; a mam tylko jedną córkę; jestem w straszliwym kłopocie“. Kazał wezwać Barbabu i spytał czy go nie oszukał. Barbabu przysiągł, że kupił dyament od Ormianina; drugi zalotnik nie powiedział od kogo ma swój, ale ofiarował próbę: mianowicie, aby Jego Dostojność pozwoliła mu bić się natychmiast z rywalem. „To nie dość, panie, że twój zięć dał dyament, trzeba także aby dał dowody męstwa: czy nie uważasz za właściwe, aby ten który zabije drugiego zaślubił księżniczkę? — Bardzo właściwe, odparł książę: to będzie bardzo ładne widowisko dla Dworu; bijcież się prędko; zwycięzca weźmie zbroję zwyciężonego, wedle zwyczajów kaszmirskich, i zaślubi moją córkę“. Natychmiast dwaj pretendenci zeszli na dziedziniec. Na schodach była sroka i kruk. Kruk krzyczał: „Bij się, bij się“; sroka: „nie bij się, nie bij się“. Rozśmieszyło to księcia; dwaj rywale ledwie zwrócili na to uwagę: rozpoczęli walkę; wszyscy dworzanie otoczyli ich kołem. Księżniczka, wciąż siedząc w wieży, nie chciała być świadkiem widowiska; nie domyślała się zgoła że jej ukochany jest w Kaszmirze, miała zaś taki wstręt do Barbabu że nie chciała nic widzieć. Walka odbyła się po wszelkiej formie; Barbabu padł trupem, czem lud był zachwycony, ponieważ Barbabu był brzydki, a Rustan bardzo ładny; oto co, prawie zawsze, rozstrzyga o sympatyi ludu. Zwycięzca oblókł drucianą koszulkę, szarfę i kask zwyciężonego, i udał się, w otoczeniu całego dworu, przy dźwięku trąb, pod okna księżniczki. Wszystko krzyczy: „Piękna księżniczko, przyjdź zobaczyć swego pięknego małżonka, który zabił szpetnego rywala“; panny dworskie powtarzają te słowa. Księżniczka wyjrzała, na nieszczęście, oknem: widząc zbroję człowieka którego nienawidziła, pobiegła zrozpaczona do chińskiego kufra i dobyła nieszczęsny dziryt, który przeszył jej drogiego Rustana zmacawszy spojenie zbroi. Wydał krzyk; na ten krzyk, księżniczka poznała głos swego nieszczęśliwego kochanka. Zbiega z rozwianym włosem, mając śmierć w oczach i w sercu. Rustan padł już skrwawiony w ramiona jej ojca. Widzi go: o chwilo, o widoku! o poznanie którego bólu, tkliwości i grozy niepodobna wysłowić. Rzuca się nań, ściska: „Przyjmujesz, mówi, pierwszy i ostatni pocałunek swej kochanki i morderczyni“. Wyciąga grot z rany, wbija go sobie w serce i umiera na ciele ubóstwianego. Ojciec, przerażony, oszalały, gotów umrzeć wraz z nią, daremnie sili się przywołać córkę do życia: już zgasła. Przeklina ten nieszczęsny grot, kruszy go na kawałki, rzuca precz od siebie dwa złowrogie djamenty. Gdy dwór gotuje pogrzeb księżniczki zamiast wesela, on każe przenieść do pałacu zakrwawionego Rustana, w którym tli jeszcze resztka życia. Niosą go do łóżka. Pierwsza rzecz, którą widzi po dwóch stronach tego śmiertelnego łoża, to Topaz i Heban. Zdumienie wróciło mu nieco sił. „Ach, okrutni, mówi, czemuście mnie opuścili? Może księżniczka żyłaby jeszcze, gdybyście byli koło nieszczęsnego Rustana. — Nie opuściłem cię, panie, ani na chwilę, rzekł Topaz. — Byłem wciąż przy tobie, rzekł Heban. — Co mówicie? czemu urągacie moim ostatnim chwilom, odparł Rustan mdlejącym głosem. — Możesz mi wierzyć, panie, rzekł Topaz; wiesz że nigdy nie pochwalałem tej nieszczęsnej podróży, której straszliwe skutki przewidywałem; to ja bylem orłem, który walczył z sępem i któremu sęp wydarł pióra; byłem słoniem, który unosił toboły aby cię zmusić do powrotu; byłem zebrą która cię niosła wbrew twej woli do domu ojca; to ja zbłąkałem twoje konie; to ja uczyniłem strumień który ci bronił przejścia; ja wzniosłem górę która ci zamykała tak opłakaną drogę; ja byłem lekarzem, który ci radził ojczysty klimat; byłem sroką, która krzyczała abyś się nie bił. — A ja, rzekł Heban, byłem sępem który wydarł pióra orłowi; nosorożcem który rogiem nacierał na słonia; pastuchem który bił zebrę; kupcem, który ci ofiarował wielbłądy iżbyś biegł ku swej zgubie; ja zbudowałem most przez który przejechałeś; wykopałem korytarz którym przebyłeś górę; byłem lekarzem który cię zachęcał do wstania; krukiem który krzyczał abyś się bił. — Niestety! przypomnij sobie wróżby, rzekł Topaz: Jeżeli pójdziesz na wschód, znajdziesz się na zachodzie. — Tak, rzekł Heban, grzebią tutaj zmarłych z twarzą obróconą na zachód: wyrocznia była jasna, czemuś jej nie zrozumiał? Posiadałeś i nie posiadałeś: miałeś bowiem dyament, ale był fałszywy, i ty o tem nie wiedziałeś; jesteś Rustanem i przestajesz nim być; wszystko się spełniło. Gdy tak mówił, cztery białe skrzydła okryły ciało Topaza, a cztery czarne skrzydła ciało Hebana. „Co widzę? wykrzyknął Rustan. Topaz i Heban odpowiedzieli razem: „Widzisz swoje dwa duchy. — Moi panowie, rzekł nieszczęśliwy Rustan, pocoście wy się mięszali? i poco dwa duchy na jednego biednego człowieka? — Takie prawo, rzekł Topaz: każdy człowiek ma dwa duchy; Platon powiedział to pierwszy, a wielu innych powtórzyło za nim. Widzisz, że to rzetelna prawda: ja, jak mnie tu oglądasz, jestem twoim dobrym duchem, a mojem zadaniem było czuwać przy tobie aż do ostatniej chwili twego życia; wypełniłem to wiernie. — Ale, rzekł umierający, jeżeli twojem zadaniem było mi służyć, w takim razie muszę być przyrody o wiele wyższej niż twoja? a przytem, jak śmiesz nazywać się moim dobrym duchem, skoro mi pozwoliłeś błądzić we wszystkiem co podjąłem, i skoro mi pozwalasz nędznie umrzeć wraz z mą ukochaną? — Niestety! to był twój los, rzekł Topaz. — Jeżeli los robi wszystko, rzekł umierający, na cóż zda się dobry duch? A ty, Hebanie, z twemi czarnemi skrzydłami, ty jesteś zapewne moim złym duchem? — Rzekłeś, odparł Heban. — Byłeś zatem także złym duchem księżniczki? — Nie, ona miała swego, a ja go dzielnie wspomagałem. — Ach, przeklęty Hebanie, skoro jesteś tak zły, nie należysz tedy do tego samego pana co Topaz? utworzyły was dwie różne zasady, z których jedna jest dobra a druga zła ze swej istoty? — To nie jest konieczny wniosek, rzekł Heban, ale jest to, bądź co bądź, wielka trudność. — Niepodobna, podjął umierający, aby dobrotliwa istota stworzyła tak złowrogiego ducha. — Podobna czy nie podobna, odparł Heban, tak jest jak mówię. — Ach, rzekł Topaz, mój biedaku, czy nie widzisz że ten ladaco umyślnie cię jeszcze drażni, aby wzmóc twoją gorączkę i przyspieszyć chwilę śmierci? — Daj mi pokój, tyle mi wart on co ty, rzekł Rustan; on przyznaje bodaj że chciał mego zła, a ty, któryś mnie niby bronił, nie zdałeś mi się na nic. — Bardzo mnie to smuci, rzekł dobry duch. — I mnie także, odparł umierający; jest w tem coś, czego nie rozumiem. — Ani ja, rzekł biedny dobry duch. — Dowiem się tego za chwilę, rzekł Rustan. — Hm, to się pokaże“, rzekł Topaz. Wówczas, wszystko znikło. Rustan znalazł się w domu ojca, którego nie opuszczał, i w łóżku gdzie spał od godziny. Budzi się wskok, cały w pocie, oszołomiony, obmacuje się, woła, krzyczy, dzwoni. Sługa jego Topaz nadbiega w mycce nocnej, ziewając: „Czym umarł? czy żyję? wykrzyknął Rustan; czy piękna księżniczka Kaszmiru wyliże się?.. — Pan widzę śni? odparł spokojnie Topaz. — Ach! wykrzyknął Rustan, cóż się tedy stało z tym niegodziwym Hebanem, wraz z jego czterema czarnemi skrzydłami? to on mnie zgładził tak okrutną śmiercią. — Panie, słyszałem na górze jak chrapie; mam go zawołać? — Zbrodniarz! już całe pół roku mnie prześladuje; to on mnie zawiódł na ten nieszczęsny jarmark w Kabul; on ściągnął djament, który mi dała księżniczka; on jest jedyną przyczyną mej podróży, śmierci księżniczki i ciosu dzirytem od którego umieram w kwiecie wieku. — Niech się pan uspokoi, rzekł Topaz; nigdy pan nie był w Kabul; niema żadnej księżniczki Kaszmiru; ojciec jej miał tylko dwóch chłopców, którzy obecnie chodzą do szkół. Nie miał pan nigdy djamentu; księżniczka nie mogła umrzeć, skoro się nie urodziła, a pan jesteś zdrów jak ryba. — Jakto! więc to nieprawda, żeś mnie gotował na śmierć w łóżku księcia Kaszmiru? Nie przyznałeś mi się, że, aby mnie chronić od tylu nieszczęść, byłeś kolejno orłem, słoniem, żabą, lekarzem i sroką? — Panie, śniło się panu to wszystko: myśli nasze tak samo nie zależą od nas we śnie jak na jawie. Bóg chciał, aby ten ciąg myśli przeszedł panu przez głowę, zapewne aby panu dać jakąś naukę, z której pan skorzysta. — Drwisz sobie ze mnie, rzekł Rustan; jakże ja długo spałem? — Niespełna godzinę, panie. — Zatem, przeklęty mędrku, jakże chcesz, abym, w ciągu godziny, był na jarmarku w Kabul przed pół rokiem, abym wrócił stamtąd, odbył podróż do Kaszmiru; abyśmy wszyscy pomarli, Barbabu, księżniczka i ja? — Panie, nic łatwiejszego i nic pospolitszego: mogłeś pan doskonale objechać świat i mieć o wiele więcej przygód w o wiele krótszym czasie. Czy nie prawdą jest, że możesz pan, w ciągu niewielu godzin, przeczytać skróconą historyę Persyi, napisaną przez Zoroastra? a mimo to ten skrót obejmuje ośmset tysięcy lat. Wszystkie te wydarzenia przesuwają przed pańskiemi oczyma, jedno po drugim, w ciągu godziny. Owóż, przyzna mi pan, że równie łatwo jest Bramie ścisnąć je na przestrzeni godziny, co rozciągnąć je na przestrzeni ośmiuset tysięcy lat: to zupełnie jedno i to samo. Wyobraź sobie, że czas obraca się na kole, którego średnica jest nieskończona; pod tem olbrzymiem kołem znajduje się nieliczna mnogość kół, jedno w drugiem; kółko w środku jest niedostrzegalne i spełnia nieskończoną ilość obrotów ściśle w tym czasie w którym wielkie koło dokonuje jednego. Jasnem jest, iż wszystkie wypadki; od początku świata aż do jego końca, mogą zdarzyć się kolejno w krótszym o wiele czasie, niż stotysięczna część sekundy, i można nawet powiedzieć że tak się dzieje. — Nic nie rozumiem, rzekł Rustan. — Jeżeli pan chce, rzekł Topaz, mam papugę, która to panu z łatwością wytłómaczy. Urodziła się na jakiś czas przed potopem; była w arce; dużo widziała; mimo to ma dopiero półtora roku i opowie panu swoją historyę, to bardzo zajmujące. — Idź prędko po tę papugę, rzekł Rustan; zabawi mnie chwilę, póki nie zasnę. — Jest u mojej siostry, zakonnicy, odparł Topaz; pójdę po nią. Ubawi pana; ma dobrą pamięć, opowiada poprostu, bez ciągłego silenia się na dowcip i bez frazesów. — Doskonale, rzekł Rustan; właśnie tak lubię aby mi opowiadano“. Przyprowadzono papugę, która zaczęła tak: N. B. Panna Katarzyna Vadé nie mogła odnaleźć opowiadania papugi w tece swego zmarłego krewniaka Antoniego Vadé, autora tej powiastki. Wielka to szkoda, zważywszy czasy w których żyła ta papuga. (Przypisek Woltera.) (Wolter ogłaszał wiele utworów pod nazwiskiem Wilhelma lub Antoniego Vadé.) Dzielenie życia z osobą pogrążoną w depresji jest niezwykle trudne i zawiłe… Na początku zaistnienia problemu wiele osób nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. Bliska osoba mylnie definiuje nowe zachowanie partnera, doszukując się innych podstaw owego zachowania… Co depresja robi z człowiekiem? Nowe życie u boku depresji jest bardzo niebezpieczne dla osoby chorującej, jak również dla jej najbliższych. Osoby współżyjące u boku chorego często wypełnione są negatywnymi emocjami. Pojawia się złość, gniew, frustracja, a nawet zawiść. Wszystkie te negatywne emocje pojawiają się w momencie gdy z całego serca pragniemy pomóc osobie pogrążonej w depresji, a ona wystrzega się pomocy jak ognia. Cokolwiek czynimy, by zmienić świat cierpiącego nie zmienia otaczającej rzeczywistości, tym samym my sami błądzimy. Jak wygląda świat chorującego na depresję? Osoba cierpiąca na depresję chowa się za murami więzienia oddalonego od prawdziwego życia o kilka miliardów lat świetlnych. Jest to więzienie, które rządzi się swoimi własnymi prawami, jego zasady są nieodgadnione i niepojęte. Zimne mury przypominają epicentrum dziury wydrążonej w skale do której nie prowadzą żadne schody, a wyjście ewakuacyjne nie istnieje. Wiele osób nie jest w stanie pojąć destrukcyjnego obrazu depresji. Niemy krzyk o pomoc nacechowany jest jednocześnie odrzuceniem pomocy. Każdy chorujący buduje swoje własne, indywidualne więzienie – wyznacza granice i ogranicza się. Przyjmuje projekt jaki jest i nic w nim nie zmienia. Jak pomóc osobie chorującej na depresję? Dzieląc życie z osobą chorująca na depresję nie jesteśmy w stanie zburzyć jej ciemnej jaskini i dokonać ocalenia. Musimy, podkreślam musimy, być cierpliwi – dając każdego dnia obraz nowego, wolnego świata. Jednym z głównych zadań jest dążenie do uświadomienia partnerowi, że jest wolnym człowiekiem i to on decyduje jak będzie wyglądać jego życie. To on dokonuje wyborów. Wolność nowego wyboru ma być celem, ku lepszej rzeczywistości. Psycholog Doroty Rowe podkreśla: „Wolność oznacza bycie odpowiedzialnym za siebie i oznacza także bliższe przyjrzenie się swoim relacjom oraz zdecydowanie, do jakiego stopnia i w jaki sposób jesteśmy odpowiedzialni za dobro innych.” Wolność to coś więcej niż życie według utartych schematów pojęcia wolności. Człowiek wolny to człowiek wyzwolony. Każdy z nas ma prawo układać sobie życie w taki sposób, jak tylko zechce – podkreślając to, musimy zwrócić uwagę na mocne zaakcentowanie budowy szczęścia. Wolne życie bez chwil radości i bez szczęścia nie jest dobrowolnym wyborem. Wolni ludzie dążą do szczęścia. Radość ma być kluczem, a szczęście zawsze otwartymi drzwiami. Z chwilą poczucia wolności pojawia się promyk nadziei. Bądź uważny na zmiany – celebrujcie je. Zachwycajcie się każdym nowym dniem bez łańcuchów. Choć zrozumienie wolności to krok milowy – to zawsze jest szansa na zmianę. W momencie gdy zrozumiemy, czym jest depresja i zauważamy jej obecność w domu jesteśmy bardziej świadomi. Każdy powinien, a nawet musi zapoznać się z pojęciem depresja. Czym jest? W jaki sposób się objawia? Jakie są skutki długotrwałej depresji? Poznanie choroby od podszewki daje większą siłę ku zrozumieniu. Powodów pojawienia się stanów depresyjnych u partnera może być wiele. Zacznijmy rozmowę o nurtującym problemie, nigdy nie obwiniajmy. Wyobraźmy sobie siebie w tej sytuacji, każdy popełnia błędy – musimy zrozumieć, co się dzieje i dlaczego tak się dzieje. Może powód to bliska, bądź bardzo odległa przeszłość. Musimy zapoznać się z nową rolą. Jeśli nie jest nam obojętne życie innych – pomyślmy o pomocnej dłoni. Odważ się na więcej niż jesteś w stanie dać. Miłość, która połączyła Wasze serca przypomina: Kocha się za nic i mimo wszystko. Nie tylko wtedy, kiedy jest dobrze, pięknie i wyjątkowo. Pozwólmy na nowo partnerowi polubić jego wewnętrzne i zewnętrzne “Ja” – takim jakim jest – z błędami i słabościami. Wytłumaczenie błędnego koło, którym jest ciągłe analizowanie przeszłości za zły omen, może stać się drogą do zdrowia. Przeszłość jest wciąż przeszłością, my żyjemy w teraźniejszości i dążenie do szczęśliwego życia nie jest niczym złym i niehaniebnym. Nie warto tracić czasu na wracanie do przeszłości w poszukiwaniu winy i winnych. W tym momencie jest ważne, co dzieje się teraz i spróbować to zrozumieć. Odkrywajmy więzi, które są drogowskazem do zapomnianej czułej i romantycznej miłości. W czasie pomagania ukochanej osobie od uwolnienia się ze szponów depresji, warto i sobie zadać pytanie: Co we własnym postępowaniu, zachowaniu przyczynia się do depresji partnera i co powinno się natychmiast zmienić? Zastanów się dlaczego dana osoba zachowuje się właśnie w taki sposób, bądź bacznym obserwatorem i analizuj. Znalezienie wyjaśnienia oznacza ostrożne i przemyślane zadawanie uważnych pytań oraz uważne wsłuchiwanie i słuchanie. Pamiętaj, że egoistyczne zachowanie może dotyczyć również nas – skoncentrujmy się na własnym postępowaniu, może to my w dużym stopniu jesteśmy winowajcami stanów depresyjnych u bliskiej osoby. Nie obwiniaj, ale zmieniaj – również siebie. Działaniami nie dopuszczaj do alienacji. Powtarzające się naganne zachowanie w stosunku do jednej osoby z rodziny może wywołać efekt motyla, którego doświadczy cała rodzina. Jedną z kolejnych bardzo ważnych kwestii zmagania się z chorobą depresji partnera jest angażowanie każdego i wszystkich do walki z potworem, którego imię to “depresja”. Zwracam szczególną uwagę, że tak usilne domaganie się pomocy od innych jest czasem błędnym kołem, które może spowodować jeszcze większy stan depresyjny. Zanim zaangażujesz rodzinę, bliskich, teściów, rodziców do pomocy zastanów się i przeanalizuj zachowanie partnera. Może to właśnie wspomnienia wydarzeń związanych z tymi osobami wywołuje silne lęki. Jeśli czujesz się bezradny na zaistniałą sytuację, nie widzisz jakiejkolwiek zmiany. Partner odmawia rozmowy, leki wciąż nie pomagają, a ciemna strona depresji się pogłębia, to jedynym wyjściem jest kontakt z psychologiem – psychoterapeutą. Nie wykluczaj pomocy – częste wizyty mogą wyznaczyć nowy kierunek. Pamiętaj nie tylko osoba chorująca powinna uczestniczyć w spotkaniach terapeutycznych, ale cała rodzina. Podczas gdy jedna osoba cierpi zmienia się cała relacja z rodziną. Bliskiej jej osoby z którymi dzieli życie powinny również odnaleźć światełko w tunelu. Pamiętajmy o wyzbyciu się egoizmu i w tym wypadku. Wstyd i zakłamanie nie jest sposobem do powrotu do zdrowia – zdrowia całej rodziny, która przez jednego członka doświadcza konsekwencji choroby. Życie małżeńskie nie należy do łatwych. Małżeństwo to połączenie dwóch różnych osób, które mają od danego momentu dzielić ze sobą wspólne życie. Często zdarza się, że na początku małżeństwa para musi pokonać wiele trudności. Dla jednych to walka o dominację, a drugich walka o ideały – ideał żony, ideał męża, który przez lata tworzyliśmy sobie w wyobraźni. Swymi czynami dążymy do zaszufladkowania – nie dopuszczamy do dobrowolnego rozkwitu drugiej połówki serca, która mimo wielu zalet jest daleka od ideałów. Niewłaściwym zachowaniem i słowami możemy zranić i przyczynić się do choroby. Warto pamiętać o kompromisach i wolności do, której ma prawo każdy człowiek. Nie bądźmy autorami historii z depresją. Zanim zdecydujemy się na wspólne życie zastanówmy się nad ideałami, które dalekie są od rzeczywistości. Czy one są w stanie dać nam szczęście? Krzykiem, awanturami i ciągłym wypominaniem przeszłości, jak również porównywaniami – …Jesteś jak ojciec alkoholik!… ; …Jesteś jak matka, która ciągle zdradzała swojego męża!… – nic a nic nie zmienimy. Owym zachowaniem możemy jedynie jeszcze bardziej pogrążyć partnera w depresji. Pamiętaj, iż depresja jest ściśle połączona z chęcią popełnienia samobójstwa. Czy chcesz takim zachowaniem przyczynić się do śmierci partnera? Czy chcesz współuczestniczyć w jego samobójstwie? Wystrzegajmy się zatem tego typu zachowania, szczegółowo analizujmy swoje zachowanie. Pamiętaj, o wspólnej terapii ponieważ, jak mawiają terapeuci rodzinni: „najbardziej szalony jest ten człowiek, który odmawia pójścia na terapię”. Oboje weźcie pod lupę swoje małżeństwo i sprawdźcie, jaki jest Wasz związek? Często partner jest tak samo zaangażowany w depresję, jak osoba na nią cierpiąca i to pod wieloma względami. Wielu z nas w momencie pojawienia się depresji zadaje sobie pytanie: Jak mogę pomóc? Co mam zrobić, aby depresja zniknęła? Jak żyć? Jak żyć z osobą chorą na depresję? W książce autorstwa Dorothy Rowe „Depresja jak skruszyć mury więzienia swojego umysłu” odnajdujemy kilka ciekawych i wartych uwagi porad dotyczących życia z osobą pogrążoną w depresji: Pierwszym wielkim zadaniem opiekuńczego partnera jest „bycie w pobliżu”. Bycie w pobliży najlepiej ujmuje Andrew Solomon: „Tak wielu ludzi pytało mnie, co można zrobić dla przyjaciół lub krewnych cierpiących na depresję, a moja odpowiedź była prosta – stępić ostrze ich osamotnienia. Róbcie to za pomocą filiżanki herbaty, długich spacerów, czy po prostu siedząc w ciszy w pokoju obok, lub w jakikolwiek inny sposób, zależnie od okoliczności, ale tak właśnie postępujcie. I róbcie to z szczerych chęci”. Bycie obok nie jest łatwe. Osoby cierpiący na depresję są małomówni, unikają towarzystwa i odsuwają się od bliskości. Oddanie bycia w pobliżu wymaga wiele pewności siebie. Bycie blisko, towarzysząc w samotności, nic nie mówiąc daje poczucie zaangażowania dla osoby cierpiącej. Mimo, iż chłodne mury nie przyjmują okazywania czułości w rzeczywistości ich nie odrzucają. Proś o rozmowę, ale nie nalegaj. Wykaż się cierpliwością. Czasami wystarczy posiedzieć w milczeniu. Jest to zadanie bardzo czasochłonne i wyczerpujące. Pamiętaj również o sobie – zadbaj o swoje potrzeby. Zrób sobie przerwy, spraw sobie przyjemność. Nie pozwól, aby depresja dopadła i Ciebie. Trwając przy cierpiącym sam/a wystrzegaj się depresji. Okres wychodzenia z depresji jest niezwykle długi. Jednego dnia może wykazywać zachowanie osoby całkowicie zdrowej, a za kilka dni pogrążyć się w rozpaczy i schować w swoim więzieniu. Bądź gotowy na każdą zmianę nastroju – nie oceniaj. Kolejny zadaniem jest zaakceptowanie, iż dana osoba jest w depresji. Pamiętaj o akceptacji nawet tych cech, których nie pochwalasz. Jeśli akceptujemy dane cechy ukazujemy, iż traktujemy go na równi ze sobą. Każdy może zachorować na depresję. Nigdy nie porównuj – wystrzegaj się tego jak ognia. Osoba chorująca na depresję może odczuwać jeszcze większe poczucie winy spowodowane porównaniami. Porównywanie wzbudza nienawiść i rozżalenie. W kontaktach pamiętaj, o potwornym lęku, który siedzi w partnerze. Ten lęk jest porównywalny z piekłem – piekłem na ziemi. Jeśli omyłkowo w zdaniu zawrzesz porównanie – szybko zmień temat. Czynne słuchanie i interpretowanie to kolejny krok ku zdrowiu. W momencie gdy partner zechce się podzielić z Tobą swoimi obawami – słuchaj. Gdy wzbudzisz 100% zaufanie poproś o interpretację czegoś ważnego dla Ciebie – Jak Twój chorujący partner postrzega daną sytuację? Ten rodzaj dyskusji może pomóc w rozumieniu, że to, co dzieje się w świadomości może być różnie interpretowane i postrzegane – nie od razu negatywnie. Pozytywne interpretowanie daje dużą szansę na zaakceptowanie skutków depresji. Nigdy napominajmy o pomocy praktycznej. Pomoc praktyczna to zaoferowanie swojego towarzystwa w momencie odnalezienia klucza do „więzienia depresji”. Osoba wychodząca na „wolność” często jest zalękniona i boi się otoczenia. Warto zaproponować wspólne wyjścia, nawet do sklepu, czy do ogrodu. Bądź blisko. Niezwykle ważnym krokiem jest uczestniczenie w sesjach terapeutycznych. Osoba chorująca powinna być pod stałą kontrolą lekarza. Nigdy nie dopuszczaj ewentualności, że sami poradzicie sobie z chorobą partnera. Wasza rodzina Was potrzebuje. Ostatnim choć w praktyce jednym z wielu pomysłów na pomoc jest wspólny wyjazd. Jeśli Twój partner wykazuje stany depresyjne cyklicznie w danym miesiącu, np. co roku w sierpniu – zorganizuj rodzinną wycieczkę właśnie w tym miesiącu. Zaplanuj czas tak, aby każda chwila była wypełniona atrakcjami. Zapomnijcie o przeszłości. Życie u boku osoby, która choruje na depresję jest niezwykle trudne i ciężkie. Miłość wymaga poświęceń. Warto zaznajomić się z różnymi chorobami. Nigdy nie jest pewne, że to my za kilka lat będziemy niemym krzykiem prosić o pomoc. Wyciągnijmy pomocną dłoń. Autorka: Agnieszka » O MNIE ODSZUKAJ RADOŚĆ W KILKU SŁOWACH - CZYTAJ i UCZ SIĘ DZIENNIK MIŁOŚCI WŁASNEJ „DZIENNIK MIŁOŚCI WŁASNEJ” to e-book dla każdego, kto chce zacząć siebie kochać. To propozycja dla wszystkich którzy pragną patrzeć na siebie oczami szacunku, zrozumienia, akceptacji i wdzięczności ❤❤❤ (więcej…) CZYTAJ ELIKSIR PEWNOŚCI SIEBIE ELIKSIR PEWNOŚCI SIEBIE, czyli jak pokonać wewnętrzne i zewnętrzne blokady? Istnieją takie momenty, w których z wielkim cierpieniem na duszy wątpimy w siebie. Nie czujemy się zbyt dobrze we własnej skórze, odczuwamy ucisk w gardle, nogi odmawiają posłuszeństwa, a serce zbyt szybko zaczyna bić. Człowiek sam ze sobą czuje się źle. A wszystko z powodu kulejącej pewności siebie, która daje o sobie znać, w takich momentach, które są dla nas nazbyt obciążające. Dlatego postanowiłam napisać książkę, która dokładnie zobrazuje, jak stać się pewnym siebie człowiekiem. (więcej…) CZYTAJ Źródła braku pewności siebie, czyli skąd u ludzi niskie poczucie wartości? „Źródła braku pewności siebie” to e-book dla każdego, kto chce wziąć pewność siebie w swoje ręce i podjąć decyzję, co dalej powinien z nią zrobić. To nade wszystko źródło schematów głęboko zakorzenionych w podświadomości. To prawda o tym skąd u ludzi niskie poczucie wartości, jak również o tym, co wpływało i wpływa cały czas na naszą pewność siebie. W e-booku: (więcej…) CZYTAJ TOXIC 2, jak poradzić sobie z miłością, która Cię niszczy? Toksyczna więź… Coraz bardziej świadomi, a jednak wciąż tak bardzo nieświadomi… Niestety wciąż zbyt wiele osób tkwi w toksycznych relacjach, całkowicie rujnując swoje zdrowie psychiczne. Nazbyt wiele osób wciąż nieświadomie oddaje swoje życie w ręce wampira emocjonalnego. Traci wszystko – szczęście, radość, poczucie bezpieczeństwa, spokój, swoje prawa, zdrowie i to wszystko w imię zasad, które zostały zbudowane przez toksycznego wampira. Jednak w życiu każdego z nas przychodzi taki moment w których pragniemy tylko jednego – wolności i rozumienia… Czy należysz do tych osób? (więcej…) CZYTAJ TOXIC, jak sobie radzić z osobami, które utrudniają Ci życie? Emocjonalnie wykorzystani… Emocjonalny wampir to szantażysta o wielu twarzach. Gra i wykorzystuje – owija sobie nas wokół palca i nawet nie wiemy kiedy, a już zachowujemy się tak, jak on sobie tego życzy. To nie Twoja wina!!! Emocjonalny szantażysta to cholerny manipulator – wykorzysta wszystko i wszystkich, by zdobyć to, co jest mu w danej chwili potrzebne. W nosie ma uczucia innych – najważniejsze to podbudowanie własnego ego… Najtrudniejszy moment naszego życia to ten, w którym w końcu zdajemy sobie sprawę z faktu, że ta osoba nas krzywdzi. Ciągła krytyka, obgadywanie, niedorzeczne plotki, brak szacunku, obojętność ze strony bliskich… Odczuwasz to u siebie w życiu? (więcej…) CZYTAJ CZARNA KSIĘGA PERSWAZJI Sztuka perswazji to sposób na życie… Choć mylona z manipulacją, to jednak jest bardzo daleka od tego postępowania… Perswazja to sposób przekonywania do własnych racji bez wpływu na zdrowie innej osoby. Pomaga dojść do konsensusu poprzez dyskusję zainteresowanych stron nad zaistniałym problemem – tym samym otwiera drogę do jego rozwiązania. Jest również nieodzownym czynnikiem łagodzącym wszelkie kłótnie, czy spory. Należy pamięć, że perswazja nie polega na zmuszaniu, jak to lubi robić manipulacja. Perswazja nigdy nie jest powiązana z kłamstwem, czy mówieniem nieprawdy. Skupia się przede wszystkim na argumentowaniu danych twierdzeń i postaw w sposób rzeczowy i kompetentny. …ale dość z teorią… Czas zobaczyć, czego nauczy nas CZARNA KSIĘGA PERSWAZJI… Publikacji pomoże przede wszystkim opanować bezcenne techniki życia wśród wielu różnych osobowości… (więcej…) CZYTAJ DEPRESJA NIEWIDZIALNY WRÓG DEPRESJA WCIĄŻ OBECNA… Do tej pory na temat depresji powstało wiele książek, jednak wszystkie „jakieś takieś”… Niby służą pomocą, a wciąż zbyt wiele w nich skomplikowanych terminów… Zbyt mało poradników – zbyt mało prostych przekazów… Dzisiaj chcę Ci przedstawić pozycję, która jest daleka od medycznych nierozumianych słów. Nie znajdziesz tu nic trudnego do zrozumienia. Ta książka jest napisana, by służyć i pomagać – ma zwiększyć świadomość samego chorującego, jak i jego najbliższych, którzy walczą razem z nim. (więcej…) CZYTAJ ZBURZĘ TEN MUR CZAS NA ZMIANY… Czy masz czasem tak, że gdziekolwiek się ruszysz, to napotykasz na mur? Próbujesz coś zmienić, coś osiągnąć, ale nic się nie zmienia? Jest pewien sposób na to… Czas zburzyć ten okropny mur, który przez lata budowany był przez porażki, negatywne myśli, krzywdzące opinie, brak pewności siebie, trudne dzieciństwo, okrutne utarte schematy… Wszystko, czego teraz potrzebujesz, to uświadomienie sobie, jak dotrzeć do własnego szczęścia. Dzięki tej książce odzyskać siebie – zrozumiesz i zaakceptujesz, a przede wszystkim nauczysz się prawdziwie żyć. Trener rozwoju osobistego pomoże Ci zrozumieć, co to znaczy żyć pełnią życia. (więcej…) CZYTAJ WŁADCA SŁOWA Władca słowa… Jak skutecznie i celnie wymierzać słowo, aby osiągnąć władzę nad ludzkimi emocjami? Książka, której opis właśnie czytasz, stawia sobie za cel dać Ci władzę nad ludzkimi emocjami. Będzie tu mowa o tym, jak możesz się nauczyć sięgać poza racjonalne motywy innych ludzi i oddziaływać bezpośrednio na ich instynkty, rozbudzając i rozpalając swymi słowami ich wyobraźnię. Pokażemy Ci, w jaki sposób, sięgając poza racjonalne motywy słuchacza, możesz rozpalać wyobraźnię samymi słowami. Czyli, w skrócie, dowiesz się przede wszystkim… Nauczy się – Jak bezpośrednio wpływać na ludzkie instynkty, emocje i wyobraźnię, sprawiając, że wszelkie Twoje sugestie staną się nieodparcie fascynujące, zniewalające i hipnotyczne? (więcej…) CZYTAJ POTĘGA ŻYCIA – Jak zacząć od nowa, nie zmieniając wszystkiego wokół? Każdy z nas w pewnym momencie swojego życia staje oko w oko z potrzebą zmiany, która często przychodzi niespodziewanie i od której tak naprawdę nie ma odwrotu. Zmiana dotyczy różnych sfer naszego życia, ale w dużej mierze będzie krążyć wokół wewnętrznej potrzeby natychmiastowej odmiany własnego losu… Wewnętrzny głos krzyczy: „muszę coś zmienić, bo inaczej zwariuję”… Zmiana jest nieunikniona, a Ty od dzisiaj stajesz się jej mapą i przewodnikiem… (więcej…) CZYTAJ

co to znaczy pogrążyć się w czarnej rozpaczy