czego nie ma w internecie

praca w grupach. Pomoce. karta pracy nr 1 i nr 2 „Prywatność w Internecie”. 3. Powiedz uczestnikom i uczestniczkom, że już wiemy, że każdy człowiek ma prawo do prywatności w życiu codziennym. Powiedz, że za chwilę porozmawiamy o tym, jak o prywatność dbać w Internecie. Podziel uczestników na 4- lub 5-osobowe grupy. Znajdź odpowiedź na Twoje pytanie o co można robić w internecie , a czego nie wolno ? riri2003 riri2003 Nie ma za co. Cieszę się ;) Może bardziej czego nie ma w internecie a fajnie by było aby to znalazło się to zaproponowałbym serwis o luźnej tematyce gdzie można było by pogadać itd, coś takiego jak czat interii , gdzie będzie miła atmosfera i ludzie chętnie będą przybywali. strona też musiała by trzymać pewny poziom.Bo po pewnym czasie stała by się Reklamy w Internecie przyjmują różne formy, każda z nich ma swoją specyfikę, wymagania, a także wady i zalety. To właśnie ta różnorodność sprawia, że reklama internetowa jest tak uniwersalna oraz pozwala skutecznie realizować przeróżne cele marketingowe. Reklama firmy w Internecie nigdy jeszcze nie była tak skuteczna! W końcu klient nie kupi kota w worku, nie wiedząc, czy dana rzecz na niego pasuje. Im więcej informacji konsument może wynieść z opisu, tym mniejsza szansa na zwroty czy reklamacje. Gdzie sprzedawać w internecie? Jeśli masz już pomysł na biznes i wiesz, co chcesz sprzedawać, teraz musisz się zastanowić, gdzie chcesz to robić. nonton drama korea the real has come sub indo. Wind odpowiedziala dość wyczerpująco, a ja dodam, że trzeba zachować dość dużą ostrożność w uzyskiwaniu informacji o prawach autorskich i/lub majątkowych do fotografii. Powiedzmy, że napisaliśmy do właściciela strony X z prośbą o zezwolenie na wykorzystanie zdjęcia Y na naszej stronie - dostaliśmy odpowiedź, właściciel strony X chętnie nam swojej zgody udzielił. Na ogół na tym sprawa się kończy, ale w przypadku kontrowersji tudzież innych zawirowań może się okazać, że prawa do zdjęcia (majątkowe, bo autorskie są i tak niezbywalne) pozostały przy autorze fotki, ktory jedynie właścicielowi strony zdjęcie "wypożyczył" - na przyklad udzielając zgody na jej wykorzystanie na stronie, ale pozostając faktycznym dysponentem praw do niej. Wtedy właściciel strony X nie ma prawa dowolnie sobie zdjęciem dysponować i przekazywać go dalej. :evil_lol: Fakt, że działalismy w dobrej wierze i zostaliśmy wprowadzeni w błąd na pewno będzie okolicznością łagodzącą w przypadku - tfu, odpukać! - procesu. Ale nie zwolni nas od winy i kary. My możemy co najwyżej... wytoczyć z kolei proces właścicielowi strony X za narażenie nas na straty (finansowe i moralne) przez świadome wprowadzenie w błąd... itd. :placz: Bez zgody autora możemy zamieścić wszystko, co już kiedyś było publikowane (rozpowszechniane) jedynie w... podręczniku szkolnym ew. pracy naukowej. Wszędzie indziej (w tym i na forach internetowych, stronach www itd) wymagana jest uprzednia zgoda autora fotografii. Autor zawsze ma prawo do wynagrodzenia - przy czym strony ustalają wysokość honorarium na drodze nagocjacji. Oczywiście autor może szlachetnie zrzec się zapłaty:lol: i wyrazić zgodę na nieodpłatne wykorzystanie zdjęcia. W przypadku wykorzystania zdjęcia należy umieścić informację o autorze fotki - w książkach może być to np, na stronie redakcyjnej lub bezpośrednio pod zdjęciem. Podobnie na stronie www powinno pojawić się nazwisko (lub nick) autora, chyba, że wyraźnie on sobie tego nie życzy. :razz: Dodam jeszcze, bo widze, że sprawy te są dość nagminnie mylone - iż czym innym są prawa majątkowe oraz autorskie (osobiste) do zdjęcia, a czym innym - kwestia obiektu na tym zdjęciu widniejącego. Jeśli pan Fibść zrobił naszemu psu zdjęcie na wystawie psów a następnie je gdzieś opublikował, to nie mamy podstaw do protestów (psów nie obejmuje na przyklad prawo do ochrony wizerunku). Co innego, jeśli pan Fibść umówił się z nami na sesję zdjęciową, zrobił śliczne fotki naszemu psu i na mocy podpisanej umowy w pełni zrzekł się na naszą rzecz praw majątkowych do zdjęć. Wtedy zdjęciami dysponujemy my - niemniej zawsze w dobrym tonie jest zaznaczanie, w przypadku publikacji gdziekolwiek, że autorem zdjęć jest Fibść. Rzeczą absolutnie naganną i wbrew prawu jest kopiowanie, przenoszenie, zamieszczanie zdjęć z cudzych stron www na swoich stronach, w blogach itd., bez uzyskania uprzedniej zgody właściciela i/lub autora zdjęcia.:angryy: Internet of Things czyli Internet Rzeczy, w skrótcie IoT, to hasło, które w ostatnim okresie robi zawrotną karierę. Sformułował je Kevin Ashton ponad 30 lat temu. To twórca między innymi systemu radiowej identyfikacji (RFID), który można uznać za bardzo prostą, acz praktyczną implementację koncepcji IoT. RFID powstał w czasach, gdy jeszcze nikomu nie marzyło się wpinanie w sieć komputerową miliardów różnorodnych urządzeń. Dyskusyjną kwestią jest oszacowanie liczby urządzeń połączonych z siecią. Zależnie od firm analitycznych, wartości mogą różnić się nawet kilkukrotnie. Podobnie jak dokładne dane co do wartości rynku IoT. Tym razem jednak nie skupimy się na ogromnych wielomiliardowych inwestycjach jakie w najbliższych latach planują poczynić z jednej strony pojedynczy użytkownicy, miasta, państwowe instytucje, a z drugiej strony koncerny elektroniczne i instytucje biznesowe, by IoT nabrał rumieńców. Skupimy się na bardzo istotnym zagadnieniu, jakim jest bezpieczeństwo IoT. I to nie to, które IoT nam może dać, ale to, któremu może zagrozić. Najpierw jednak zadajmy sobie kluczowe pytanie. Czym tak naprawdę jest Internet Rzeczy? Co oznacza określenie IoT, czym są urządzenia, które wpisują się w definicję Internetu Rzeczy? Odpowiedź wcale nie jest prosta. Bo skoro koncepcji IoT odpowiadają na przykład smartwatche czy inteligentne lodówki, albo systemy monitoringu, które komunikują się między sobą za pomocą Internetu, to dlaczego nie powiedzieć tak samo o komputerze czy konsoli. Wszak one też są podłączone do Internetu i bez tego dostępu część ich funkcji nie będzie działać. Zawiłość zagadnienia tkwi w rozumieniu pojęcia Internet Rzeczy. A w zasadzie skrótu, bo należałoby powiedzieć Internetu tworzonego przez współdzielące dane Rzeczy. Kluczowe jest tu słowo dane, gdyż to ich przepływ i analiza jest rdzeniem Internetu Rzeczy. IoT to zatem nie sprzęt podłączony do Internetu, ale to co on współtworzy. Internet Rzeczy to przepływ informacji, które pozwalają na inteligentną współpracę wpiętych we wspólną infrastukturę komunikacyjną sprzętów. I tak, inteligentna lodówka może wykorzystać informacje o miejscu naszego pobytu i zaproponować zakupy. Może też sama zlecić je poprzez spożywczy sklep internetowy i zaplanować dostawę w momencie gdy ktoś będzie w domu. Opaska, która jest w stanie ocenić czy jesteśmy zestresowani wracając z pracy, skomunikuje się z systemem inteligentnego domu, który zadba o odpowiednią temperaturę i włączy uspokajającą nas muzykę, gdy tylko wejdziemy do środka. Z kolei samokierujący się samochód wykorzysta informacje płynące z szeregu rozmieszczonych na mieście czujników, by skierować nas na odpowiednią trasę, którą najszybciej dotrzemy do celu. Lub, gdy wydarzy się wypadek, samochód sam wezwie pomoc, a dzięki przekazanym informacjom, będzie wiadomo co się wydarzyło. Od Internetu Rzeczy do zagrożeń Medycyna, komunikacja, edukacja czy komfort codziennego życia - dziedziny, w których Internet Rzeczy ma rację bytu, można mnożyć bez końca. Istotą jest znalezienie sensownego sposobu wykorzystania gromadzonych informacji. Dlatego mówiąc o Internecie Rzeczy należy bezwzględnie łączyć to pojęcie z hasłami Big Data, czyli danymi, które gromadzą i współdzielą sprzęty IoT oraz Inteligentne urządzenia, czyli umiejętnością do autonomicznego działania i podejmowania decyzji bez bezpośredniej interakcji z człowiekiem. Mamy już podstawowe pojęcie czym jest Internet Rzeczy, teraz pora na rozwikłanie zagadki, czy może on być niebezpieczny. Warto podkreślić, że nie chodzi tu o negowanie dobrodziejstw IoT, bo te są niepodważalne, ale pokazanie, że tylko rozumiejąc wiążące się z IoT problemy będziemy w stanie zapewnić sobie wygodną przyszłość. Zagrożenia, których możemy nie dostrzegać To, że komputer może być zawirusowany, co może doprowadzić do utraty danych. To, że cyberszpieg może wykraść nasze dane i na ich podstawie narazić nas na straty finansowe, a nawet postawić nas w obliczu konfliktu z prawem wykorzystując naszą tożsamość do działań przestępczych. To że smartfony potrafią być niebezpieczne, szczególnie gdy trafią w ręce złodzieja z bogatą bazą informacji o nas i naszym życiu. O tych wszystkich rzeczach zdaje się wiedzieć każdy roztropny użytkownik komputera, urządzeń mobilnych i cyfrowych usług. Zdaje się, bo jak pokazuje praktyka, wiele osób nie korzysta z głową z nowoczesnych technologii. A w erze Internetu Rzeczy będziemy skazani na informatyzację prawie każdej dziedziny życia. Czyli inteligentny sprzęt AGD, zamki do drzwi, okien, czujniki, liczniki, zabawki, sprzęt RTV. I choć mówi się o tym od lat, to nadal traktujemy to z pobłażaniem i niedowierzaniem, że na przykład lodówka może być dla nas zagrożeniem. Nawet laik coś tam słyszał o cyberprzestępczości komputerowej, ale żeby miał bać się własnego odkurzacza… Nawet dla osób, które pilnują, by na komputerze były aktualny i aktywny antywirus, wydaje się daleko idącą ekstrawagancją i kwitowane jest śmiechem. Jeśli nadal nie jesteśmy w stanie uporać się z odpowiednim wyedukowaniem społeczności internetowej, to jakże będzie można od razu przejść do porządku z podobnymi na pierwszy rzut oka, ale w praktyce odmiennymi problemami jakie przyniesie popularyzacja IoT. Jakie zagrożenia niesie Internet Rzeczy Mówiąc o bezpieczeństwie Internetu Rzeczy, należy brać pod uwagę to jak wiele danych udostępniają lub wykorzystują sprzęty w jego ramach. W hipotetycznej sytuacji, Internet Rzeczy może gromadzić tak dużą liczbę informacji, że staje się zagrożeniem dla naszej prywatności, a błędy funkcjonowania infrastruktury IoT prowadzące do błędnych decyzji, na przykład systemu zarządzania ruchem, mogą zaważyć na naszym bezpieczeństwie. Automatyzacja domu, czyli SmartHome to kusząca perspektywa Inteligencja urządzeń IoT może być różna i zależy od typu gromadzonych danych - zwykła żarówka może jedynie posiłkować się informacją o porze dnia, ale może również komunikować się ze stacją pogodową, pobierać informacje o obecności domowników, czy tym co w danym momencie robią. Zaletą przetwarzania danych przez autonomicznie działające sprzęty IoT jest fakt, iż mogą one czynić to znacznie efektywniej niż człowiek, którego uwaga nie jest zwykle skupiona na jednym problemie. To zaleta, ale i problem, gdyż dopóki nie będziemy gotowi zaufać w pełni systemom sztucznej inteligencji, inteligencja IoT zależy od tego jak sami ją sobie zaprogramujemy. Oto przykłady możliwych zagrożeń: naruszenie prywatności poprzez wykradzenie danych udostępnianych przez urządzenia wykonujące zdjęcia osób i otoczenia lub gromadzące zapisy audio; ujawnienie informacji o miejscu naszego pobytu, informacji o mieszkaniu; dostęp do ustawień sprzętu, na przykład samochodu, poprzez tworzoną przezeń sieć Wi-Fi; przejęcie kontroli nad zautomatyzowanymi systemami logistycznymi w sklepach i firmach; błędna decyzja systemu analizującego dane z urządzeń IoT - może być zagrożeniem tylko dla sprzętu, ale też naszego osobistego bezpieczeństwa; wykradzenie danych identyfikacyjnych zgromadzonych w elektronice mobilnej i ubieralnej. Trzeba oczywiście pamiętać, że dane są zbierane w dobrej wierze i anonimowo. Ich celem jest optymalizacja technologii i lepsze wykorzystanie cech sprzętu. Zagrożenia nie są wpisane w koncepcję IoT. Nie powstał on jednak od podstaw, a wykorzystuje dotychczasową infrastrukturę Internetu i technologie mobilne. Dlatego znane w starym świecie komputerów problemy cyberprzestępczości i niedostatecznych zabezpieczeń dotyczą także świata Internetu Rzeczy. Nie na wszystko mamy wpływ, ale i wiele od nas zależy Nie każdy problem związany z Internetem Rzeczy jesteśmy w stanie samodzielnie rozwiązać. O tym jak bezpieczne są urządzenia, w tym jakie luki mogą znaleźć cyberprzestępcy, w dużym stopniu decydują producenci sprzętu i oprogramowania. Zwykły konsument może jedynie podjąć decyzję, czy chce korzystać z danego rozwiązania, czy jednak uważa je za zagrożenie. Działaniem prawie każdego sprzętu IoT kieruje oprogramowanie. Luki w tym oprogramowaniu to oczywiste zagrożenie Nie wolno nam jednak, zarówno konsumentom jak i użytkownikom biznesowym, zrzucać na karb innych odpowiedzialności za wszystkie problemy wiążące się z Internetem Rzeczy. Wręcz przeciwnie, to od nas zależy w dużym stopniu jak bezpieczny stanie się Internet Rzeczy. Musimy tylko rozszerzyć rozumienie pojęcia cyfrowego bezpieczeństwa na sferę Internetu Rzeczy. Zrozumieć, że dbając o bezpieczeństwo naszych komputerów, sprzętów mobilnych, naszych lokalnych sieci i kontrolując współdzielone przez nas dane (na przykład to co udostępniamy w sieciach społecznościowych), eliminujemy liczne furtki, które cyberprzestępcy mogą wykorzystać, by wejść w nasz świat IoT. Bo wspólnym mianownikiem w świecie dotychczasowego Internetu i Internetu rzeczy jest właśnie Internet. Pamiętajmy zatem, by: zabezpieczyć tam gdzie to możliwe sprzęt poprzez odpowiednie oprogramowanie. W przypadku komputerów i smartfonów - aktualizując system, stosując takie aplikacje jak G DATA INTERNET SECURITY; wymagać autoryzacji dostępu do bezprzewodowych sieci tworzonych przez nasze urządzenia; blokować dostęp do ważnych usług za pomocą trudnych do złamania haseł (o czym już pisaliśmy w poprzednim artykule); samodzielnie oszacować jak szkodliwe dla nas może być udostępnienie danych o naszej aktywności. Podsumowanie - IoT, rzecz dla inteligentnego świata i ludzi Po przyjrzeniu się zagrożeniom, które wiążą się z Internetem Rzeczy, szansom na ich minimalizację, a nadto zrozumieniu czym tak naprawdę jest Internet Rzeczy, można wysnuć jeden bardzo istotny wniosek. Niezależnie od tego jakie niebezpieczeństwa przyniesie korzystanie z dobrodziejstw Internetu Rzeczy, a zalet mu nie brakuje, jest to rzecz dla inteligentnych użytkowników. Dla osób, które wiedzą czego chcą i po co im dane technologiczne rozwiązania. Dla osób, które nie będą bezwiednie czekać aż sprzęt za nich wykona robotę, nie wnikając w to w jaki sposób się to odbywa. Mówiąc inaczej, osoby, które świadomie korzystają z komputerów i Internetu, wiedzą jakie niosą one korzyści, ale i zagrożenia, są tymi, którzy najlepiej są przygotowani na Internet Rzeczy. W przypadku innych użytkowników konieczna będzie odpowiednia edukacja, nawet na etapie zakupu. Trzeba oczywiście pamiętać, że nie każde cyberzagrożenie jakie wiąże się z Internetem Rzeczy może być zażegnane dzięki roztropności osób korzystających ze sprzętu IoT. Jak wspomnieliśmy bardzo wiele zależy od tego jak zadba o bezpieczną implementację cech IoT w swoim sprzęcie i oprogramowaniu firma tworząca takie rozwiązania. Od tego jak dobrze dostosowane będą regulacje prawne, jak skutecznie będą egzekwowane przepisy, a także jak bezpieczny będzie świat Internetu, bo wiemy już, że to rdzeń, który jest podstawą IoT. Wiadomo, zawsze znajdzie się czarna owca i tak jak wcześniej rozwój Internetu pobudził rozwój instytucji, które dbają o jego bezpieczeństwo, tak rozwój IoT również będzie bodźcem dla nowych przedsięwzięć. A te, tak jak globalne jest pojęcie IoT, tak globalnie będą musiały podchodzić do kwestii jego bezpieczeństwa. fot. weedezign, aimage, everythingpossible | Który multipleks obejmuje Polsat i TVN? Standard DVB-T obowiązuje w Polsce od 2010 roku. Obraz ma kodowanie MPEG-4, dźwięk nadawany jest w systemie Dolby Digital Plus (E-AC3) a większość programów, które nadawane są w tym systemie jest w standardowej rozdzielczości (SD). Wszystkie programy nadawane są z pięciu multipleksów (1,2,3,4,8). Multipleks numer 1 obejmuje takie programy jak: Stopklatka TV, Fokus TV, TVP ABC, TV Trwam, ATM Rozrywka, Eska TV, Polo TV, TTV. Multipleks numer 2: TVN, TVN 7, Polsat, Super Polsat, TV Puls, TV Puls 2, TV 4, TV 6. Multipleks numer 3: TVP 1 HD, TVP 2 HD, TVP Info HD, TVP3 (Regionalna), TVP Historia, TVP Sport HD. Multipleks numer 4 obejmuje płatną ofertę kanałów. Bezpłatny jest jedynie program Wydarzenia 24. Multipleks numer 8 to programy: TVP Kultura HD, TVP Rozrywka, Telewizja WP, Nowa TV, Zoom TV, Metro. Pieniądze to nie wszystko. Maciej Szlinder Dlaczego następują zmiany w naziemnej telewizji cyfrowej? W marcu 2022 roku rozpoczęła się zmiana standardu w naziemnej telewizji cyfrowej - z DVB-T na DVB-T2/HEVC. Zmiana na została wymuszona przez technologię 5G związaną z telefonią komórkową - ponieważ zawęża ona liczbę kanałów dostępnych do wykorzystania przez telewizję naziemną. Jedną z głównych zmian jest standard obrazu HEVC, który umożliwia "załadowanie" większej liczby programów na jednym multipleksie telewizji naziemnej. Mogą być one także w lepszej rozdzielczości - HD czy 4K (jeśli nadawcy się na to zdecydują). Dzięki tej zmianie można również przesyłać dodatkowe usługi wykorzystując tzw. telewizję hybrydową Hbb TV. Sprzeciw prywatnych nadawców Obecnie trzy ogólnopolskie multipleksy nadające w paśmie UHF są objęte przejściem na system DVB-T2 - multipleks 1, 2 i 4. Multipleks, który również miał zmienić system nadawania - na razie nie przechodzi na DVB-T2. Zmiana ta została opóźniona - co spotkało się z dużym sprzeciwem ze strony prywatnych nadawców: TVN, Polsat, Kino Polska i TV Puls. Nie ma również informacji kiedy na DVB-T2 przejdzie multipleks 8 (nadający w paśmie VHF). 27 czerwca to kolejny etap. Które województwa obejmie zmiana? Zmiana nadawania odbywa się w czterech etapach - w drugim kwartale bieżącego roku. Na ten moment zostały przełączone w 12 województwach: od 28 marca 2022 roku: lubuskie, dolnośląskie od 25 kwietnia 2022 roku: kujawsko-pomorskie, pomorskie, zachodniopomorskie, wielkopolskie od 23 maja 2022 roku: podkarpackie, małopolskie, śląskie, świętokrzyskie, opolskie, łódzkie Czwarty etap został zaplanowany na 27 czerwca 2022 roku i obejmie cztery województwa: mazowieckie, podlaskie, lubelskie i warmińsko-mazurskie. Sonda Czy masz już cyfrowy dekoder w standardzie DVB-T2 HEVC? Nowy telewizor lub dekoder? Jak po zmianach odbierać naziemną telewizję cyfrową? Do odbioru naziemnej telewizji cyfrowej w standardzie DVB-T2 potrzebny jest telewizor lub dekoder obsługujący ten standard - większość nowych odbiorników jest do tego przystosowana. Każda osoba, która zamiast ulubionych kanałów widzi czarny ekran i ma problem z odbiorem - może skorzystać z rządowego programu dofinansowania do zakupu telewizora (250 zł) lub dekodera (100 zł). Wymiana anteny telewizyjnej również nie jest konieczna - sygnał DVB-T2 HEVC jest nadawany w paśmie UHF (tym samym, co DVB-T). Najtańsze usługi dla firm - księgowość i doradztwo podatkowe oraz najtańsze ceny komputerów, tabletów, akcesoriów, podzespołów Strona internetowa dla firmy Z raportu NASK dotyczącego rejestracji nazw domen dowiadujemy się, że polska domena .pl jest już bliska przekroczenia granicy dwóch milionów nazw utrzymywanych w rejestrze DNS. Wynik ten pozwolił jej zająć 4. miejsce wśród najpopularniejszych domen w Unii Europejskiej, tuż za Włochami. Ta wysoka pozycja przestaje jednak cieszyć, gdy uświadomimy sobie, że zaledwie 12% spośród 4 milionów zarejestrowanych w Polsce podmiotów gospodarczych ma swoją domenę pierwszy: „nie wiem, czy to jest skuteczne” Mali przedsiębiorcy, szczególnie firmy jednoosobowe, nie zdają sobie sprawy z możliwości zdobywania klientów przez Internet. Rozwieszają ogłoszenia na słupach, rozdają ulotki, drukują ogłoszenia w gazetach i z nadzieją czekają na nowe zlecenia, które nie nadchodzą. Często nie rozumieją, że ponad 50% Polaków codziennie korzysta z sieci i właśnie tam szuka niezbędnych informacji. Strona internetowa pozwala na zaprezentowanie się klientom, którzy zainteresowani są proponowanymi właśnie przez nas usługami. Na stronę hydraulika wejdą ludzie, którym zabrakło wody w kranie, a na stronę murarza ci, którzy chcą wybudować dom. Ulotki i ogłoszenia na słupach nigdy nie dotrą do tak wyselekcjonowanej grupy. Trzeba także zrozumieć, że klienci mają o wiele większe zaufanie do firm, które posiadają własny serwis www. Szukają na nim mapki dojazdu, numeru telefonu, opisu asortymentu, usługodawca nie udostępniający tych informacji w sieci przegrywa już na starcie. Powód drugi: „wydaje mi, że strona zbyt dużo kosztuje” Mali przedsiębiorcy pytają w różnego rodzaju firmach reklamowych o strony internetowe i gdy słyszą cenę rzędu dziesięciu tysięcy złotych, zniechęcają się natychmiast i stwierdzają, że jednak im się to nie opłaca. To nie musi wcale tak wyglądać, opłata roczna za kreatora stron internetowych to wydatek rzędu do 200 zł netto, a na taki wydatek raz na dwanaście miesięcy każdy przedsiębiorąca może już sobie pozwolić. Programy do samodzielnego budowania stron internetowych są najlepszym rozwiązaniem dla małych przedsiębiorców, którzy nie potrzebują skomplikowanych rozwiązań. Razem z Kreatorem dostają oni miejsce na serwerze, domenę, adres e-poczty, czyli wszystko, czego potrzebuje firma do funkcjonowania w sieci. Strony budują sami, wybierając jeden z kilkuset szablonów. Oprogramowanie tego typu przygotowane zostały specjalnie dla osób, które nie posiadają specjalistycznej wiedzy. Oprócz tego do najlepszych kreatorów dołączane są materiały szkoleniowe, a nawet filmy instruktażowe pokazujące, jak krok po kroku zbudować swój serwis. W ostatecznym rozrachunku tak zbudowana strona kosztuje mniej niż ulotki, a jest o wiele skuteczniejsza. Powód trzeci: „nie wiem, jak się do tego zabrać” „Rozumiem, że strona w internecie mogłaby rozruszać mój interes, ale nie wiem, jak się zabrać do jej budowy, nie znam się na tym i nie mam czasu, żeby się zorientować w tym temacie – przyznaje Magda, właścicielka salonu sukien ślubnych z Kielc.” Powyższa opinia jest powszechna wśród właścicieli małych firm, ale tego typu obawy są często bezpodstawne. Tak naprawdę zapoznanie się z funkcjami Kreatora i stworzenie w nim swojej strony to kwestia około dwóch godzin. Oprogramowanie to można kupić i używać za pośrednictwem internetu, bez potrzeby instalowania na dyskach komputerów. Jego obsługa jest intuicyjna, a dodatkowe materiały szkoleniowe pozwalają skutecznie wykorzystać wszystkie jego opcje. Dla sceptyków, którzy nie wierzą jeszcze w skuteczność takiego rozwiązania, firmy udostępniają kreatory stron na okres próbny za darmo, bez żadnych zobowiązań. Jeśli zbudowana w tym czasie strona przypadnie do gustu jej twórcom, mogą wykupić roczny abonament i korzystać z dobrodziejstw e-promocji swojej firmy. Trzeba pamiętać, że w społeczeństwie internetowym, to czego nie ma w sieci, po prostu nie istniej. Źródło: [Powrót] fot. Jeśli – podobnie jak my – nie potraficie już obyć się bez internetu, a wszystko, co was interesuje, zamiast w książkach sprawdzacie najpierw w „googlu”, miejcie się na baczności: nie wszystkie tematy i frazy warto wpisywać do wyszukiwarki. Czego nie „googlować”? Od nieprzyjemnych dla oka i powodujących koszmary do niebezpiecznych i mogących sprawić, że któregoś dnia do naszych drzwi zapuka policja – takie są kwestie, które znajdziecie w tej galerii, a których zdecydowanie odradzamy wyszukiwać w sieci. Pominęliśmy w nich sprawy oczywiste, związane z pornografią i przemocą, które z samej już definicji nie powinny wzbudzać w nas chęci surfowania po internecie, a także poszczególne, dość strasznie wyglądające objawy chorób. Trzeba bowiem pamiętać o jednym: w internecie łatwo jest zabrnąć tam, gdzie znajdują się treści szokujące, straszne, niebezpieczne lub niepokojące. Czasem wystarczy tylko jeden niewłaściwy klik, jedno nierozważne naciśnięcie entera. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła – to powiedzenie zyskuje nowy wymiar przy tematach, które zgromadziliśmy w tej galerii… Batalia o biedronkowe Świeżaki, czyli na czym polega fenomen Groszka Grzesia i Bakłażanka Błażejka?

czego nie ma w internecie